poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 2


- Chciałbym mieć taką minę wychodząc ze szkoły. 
-Studiujesz?- Zapytałam siedząc w samochodzie Forfanga. 
-Nie no co ty.- Odpowiedział Daniel. -Ale to nie zmienia faktu, że gdy kończyłem lekcje  nie miałem zbyt ciekawego wyrazu twarzy.
-Studia są inne. Dość odmienne.- Odpowiedziałam. 
-Róża? Czemu jesteś taka szczęśliwa?- Zapytał podejrzliwie Forfang. 
-A nie mogę?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
-Możesz, ale przecież ty jesteś wieczną pesymistką, dość aspołeczną w dodatku. Tryskać tak uśmiechem i być w dobrym humorze to do Ciebie dosyć niepodobne. 
-Nie masz już się czego czepiać?- Zapytałam. 
-Mam. Mogę czepiać się mnóstwa rzeczy, ale tego nie robię, bo jestem Twoim kochanym kumplem z ulicy obok, przyjacielem oraz kolegą ze szkolnej ławki z liceum. 
-Ile tytułów sobie nadałeś.- Zaśmiał się Daniel. 
- I to jeszcze niezbyt słusznie.- Powiedziałam. 
-Niby jaki tytuł nie jest słuszny?- Zapytał. 
-Domyśl się głupolu. - Pokazałam mu język. 
-Ja do Ciebie tak ładnie, że jesteś moją przyjaciółką, a ty mnie od głupoli. Dzięki. Muszę z Tobą przeprowadzić poważną rozmowę we dwoje. Wieczorem, bo chyba wiem jaki jest powód tego Twojego uśmieszku i to mnie niepokoi. 
-Wieczorem nie mogę. Umówiłam się.- Odpowiedziałam. 
- Kurwa wiedziałem. Niepokoi mnie fakt, że chyba wiem z kim.
- Że co?- Zapytałam całkiem zaskoczona.
To nie czas, pora i miejsce, żeby o tym mówił. 
Zwłaszcza przy prawie obcym chłopaku.
-Te Wasze śmieszki przy wybieraniu pierścionka. Umówiliście się?- Zapytał, a mnie zatkało, bo jakby tak mamy spotkać się dziś na kawie, ale od razu po wybraniu tego cholernego pierścionka, ale i nie bo przecież chodzi mu o wieczór. Wieczór spędzam z Hilde.
Cholera. 
-Tak, rozgryzłeś nas.- Powiedział Daniel i się do mnie uśmiechnął. 
Jestem mu tak cholernie wdzięczna. 
-Fajnie, ale w sumie i nie fajnie. Obiecajcie, że nawet jak Wam nie wyjdzie to....
-Idziemy tylko na kawę.- Powiedziałam wysiadając z samochodu na parkingu podziemnym. 
-W sumie teraz to już dwie.-Szepnął mi.- Ta następna to za uratowanie Ci dzisiaj tyłka i mam nadzieję, że wiesz co robisz.
- Też mam taką nadzieję.- Odpowiedziałam.- Dziękuję.
-Podziękujesz na tych dwóch kawach.- Zaśmiał się i ruszył na przód w stronę Johanna. 
Gdy znaleźliśmy się już u jubilera, a Johann powiedział ekspedientce o jaki pierścionek mu chodzi, ta pokazała nam go z bliska, zapytał się:
-Może być? Nie jestem pewien. 
- Jak dla mnie jest ładniejszy niż na stronie i wcale nie mówię tego, żeby jak najszybciej stąd wyjść.-Powiedział Daniel. 
-To prawda. Jest ładny.- Potwierdziłam.
-To biorę.- Wyszczerzył się.
-To całe wariactwo jest chore,ale on się cieszy.- Przyglądał się mu Daniel.
-Cóż... Każdy pieprzy sobie życie na własny sposób. On to zrobi mając 20 lat i biorąc ślub. Może szaleństwo to też jakiś rodzaj szczęścia?
-Nie wybacz. Ja się nie dam do tego przekonać.- Zaśmiał się ,a ja razem z nim.
-Może to i lepiej, bo sama nie wiem czy w to wierzę.- Uśmiechnęłam się.
-Johann...Będziemy Ci jeszcze na coś potrzebni?- Zapytał nagle Daniel.
-Nie idźcie już sobie na waszą randkę, tylko pamiętajcie... Nie chcę, żeby dwójka moich przyjaciół w przyszłości rzucała się sobie do gardła.
-Nie masz się o co martwić.- Mruknął Daniel i wyszedł ze mną od jubilera.
-To kawa jak się umawialiśmy czy coś innego?
-Dopasuję się do Ciebie.- Odpowiedziałam.
-Czyli kawa.- Uśmiechnął się.
Poszliśmy do kawiarni. Ja zamówiłam zieloną herbatę, a Daniel jakąś kawę. Cały czas opowiadaliśmy sobie o dziwnych rzeczach, śmiejąc się z nich dopóki nie dostaliśmy zamówienia.
-Mówił Ci już ktoś, że masz ładne oczy.- Uśmiechnął się do mnie Daniel.- W sumie dziwne gdyby nikt Ci tego nie powiedział.
A ja zastygłam w bezruchu, z filiżanką przy ustach.
-Nikt mi jeszcze tego nie mówił.- Uśmiechnęłam się odkładając na stolik naczynie z napojem.- Ty też masz całkiem, całkiem. Muszę przyznać, że są wysoko na mojej liście.
-Wysoko? Nie najwyżej?- Powiedział zaskoczony.
-No nie...Przykro mi.- Powiedziałam, a ten się zaczął śmiać.
-Trudno. Powiedz mi przynajmniej jaki szczęściarz jest przede mną.
- Mój...
-A tak twój były.-Nie dał mi skończyć.- Kumam.
Tak mój były, albo i niezupełnie były? Wczorajszy wieczór był dosyć dziwny. Cóż... W każdym razie spotykamy się dzisiaj na kolacji. U niego.
-To z kim spotykasz się wieczorem jeśli można wiedzieć?- Zapytał Daniel.
-Tak...Jasne, jasne. Ze starym kumplem. Wiesz trochę się nie widzieliśmy i chcemy się spotkać, pogadać.- Okłamałam go.
-Rozumiem, a gdzie był?- Dopytywał się.
-Teoretycznie blisko, praktycznie w innej galaktyce.-Powiedziałam.- A ty jak spędzasz wieczór?
-No wiesz ja i randka z moją dziewczyną czyli lodówką.
-Ty coś w ogóle jesz?-Zapytałam.- Wybacz, ale jak dla mnie jesteś wychudzony.
-Przestań. Wcale nie. Zresztą odezwała się ta gruba.
-No wiesz...Mi nie pasuje bycie płaską deską. Po prostu tak mam i moja mama też tak miała, powiedziała, że zmieniła jej się figura jak urodziła pierwsze dziecko. No czyli wiesz jeszcze trochę będę płaska. Nie będę się spieszyć jak nasz kolega.- Zapewniłam.
-Ja też.-Odpowiedział.
-Nie jesteś z tego rodzinnego typu?- Zapytałam.
-Jestem. Mam trójkę rodzeństwa. Chciałbym mieć kiedyś kobietę i później jeszcze dzieci, ale to dość odległe plany. Na razie mam 3 dziewczyny i zajmuję się tylko nimi. Lodówkę i moje dwie narty.
-No ta lodówka to pewnie zwłaszcza Cię pochłania.- Uśmiechnęłam się.
- Z drugą kawą wcale nie żartowałem. Muszę mieć coś za Twoje krycie. Chociaż sam nie wiem przed czym.
-Dobra, rozumiem. To kiedy i gdzie?
-Zgadamy się na fejsie.
-Okej.- Odpowiedziałam.- Będę się już zbierać. Muszę kupić jeszcze kilka rzeczy, a potem to już sam wiesz.
-Jasne, leć.- Odpowiedział.
-Do zobaczenia.- Pomachałam mu i wyszłam z kawiarni.
Później wróciłam autobusem do domu, starałam jakoś się ubrać. Wyglądać całkiem ładnie, ale jak stanęłam przed lustrem i spojrzałam sobie prosto w oczy wiedziałam, że nic z tego nie będzie i popełnię kolejny błąd.
Dwa razy do tego samego bagna się nie wchodzi.
Ludzie się nie zmieniają.
Przecież to nie ma sensu i czy ludzie będą o nas wiedzieć czy nie... Co to da?
Rzuciłam się na łóżko w samej bieliźnie i wybrałam numer Hilde:
-Halo? Rose co się stało?
- Nie przyjdę.- Powiedziałam prosto z mostu.
-Dlaczego? Stało się coś?
-Tom, bo ja nie chcę. Nie mogę. Nie powinnam. Chcę iść własną drogą i kiedyś kogoś na niej spotkać. Mieliśmy szanse nie wyszło nam.
-Bo nie traktowaliśmy tego poważnie.
-Nie Tom, ty nie traktowałeś tego poważnie.
-Ale chcę zacząć, brakuje mi Ciebie.
-Jakoś sobie poradzisz. Nikt nie jest niezastąpiony. Zresztą...Ja nie zniosłabym faktu gdyby historia zatoczyła koło.
-Ale nie zatoczy.
-Kiedy ja nie jestem przekonana.- Powiedziałam.
-To przyjdź. Porozmawiamy.
-Nie, bo jak przyjdę to wiem jak to się skończy. Tom nie chcę, żebyśmy mijali się bez słowa na ulicy, ale nie mogę też z Tobą być. Chcę, ale nie mogę. Zachowujmy się jakby to między nami nigdy się nie wydarzyło. Jakbyś był tylko kumplem mojego kumpla.
-Chyba za dużo ode mnie wymagasz Rose.- Odpowiedział i zakończył rozmowę.
Każdy powinien mieć tak przejebane...
 _________________
Hej witam Was w piękny poniedziałek. 
Rozdział z serii pierdolę nie poprawiam :P 
Ale mam nadzieję,że Wam się podoba i zostawicie komentarz :* 
 To nie boli XD
Chyba,że macie stłuczone 10 palców.

4 komentarze:

  1. Uffff, odetchnęłam z ulgą, że Rose jednak nie chce tego Hilde (mimo mojej najszczerszej sympatii do niego <3). Daniel jest super i to z nim powinna być!!! A Johannowi się strasznie śpieszy do tego ślubu, masakra po prostu. 20 lat, a on się chce hajtać. Celina nie zając.
    Generalnie rozdział świetny, fabuła naprawdę ciekawa( bo Norwegowie hihi).
    Czekam na następny i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety ja mam potłuczone jedynie dwa, ale komentarz zostawiłabym nawet wtedy, gdybym miała ręce po łokcie w gipsie! :D
    Mówiłam Ci już, że zaczynam wielbić to opowiadanie? Aggr, Daniel i Rose... jeju, mam wrażenie, że ona mu się podoba, on jej chyba też... Zlituj się i przyśpiesz tę akcje! :D
    Co do Toma.. niech sobie nie myśli, że może zawrócić biednej Rose ponownie w głowie. To zadanie należy tylko i wyłącznie do Daniela!
    A Johann, cóż... nie mogę doczekać się tych oświadczyn. Wyobrażam sobie ja jako kompletną klapę, z wielkim klaunem i nieprzewidzianymi wypadkami :D
    Czekam na więcej i zapraszam do siebie na nowy rozdział (elsker-meg.blogspot.com);))
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc jednak kupili ten pierścionek. I nawet sprawnie im poszło. Nie spodziewałam się tego. Ciekawe czy z rozmiarem trafi ;D
    Krycie Rose to taki dobry pretekst żeby napić się dobrej kawy w doborowym towarzystwie ;D
    Coś mi się wydaje, że Hilde tak łatwo nie odpuści. Więc lepiej jak nasza Różyczka się ubierze bo może mieć natrętnego gościa z kluczami zapasowymi xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdy powinien mieć tak przejebane - tak kocham ten cytat, że chyba go sobie wyryję na ścianie. Paznokciami.

    Po drugim rozdziale jednak przyłączam się do Rose i Daniela i stwierdzam, że ten ślub to jakieś szaleństwo! Sama mam 20 lat i na samą myśl o ślubie w tym wieku dostaję drgawek :P no, ale co miłość robi z ludźmi...

    I ten Hilde jeszcze namiesza tu, prawda? Ta rozmowa wcale niczego nie zakończyła, prawda?
    Tak, ja i moje teorie spiskowe xdd

    OdpowiedzUsuń