niedziela, 17 kwietnia 2016
Ogłoszenie
Chciałabym Was poinformować, że wracam juz tu regularnie i rozdziały będą się dodawać co tydzień od następnego poniedziałku :Pmam nadzieje, ze ktoś tu jeszcze jest :P
poniedziałek, 22 lutego 2016
Rozdział 7
To
miał być normalny dzień jak wszystkie, chociaż zapomniałam, że wszystkie twoje
dni są tak samo pojebane. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po błękitnym pokoju
z białymi meblami, na biurku stał wielki bukiet czerwonych róż w dużym
przezroczystym wazonie. Czyli to nie sen. To zdarzyło się na prawdę. Wpuściłam
go do domu, później do pokoju i oglądaliśmy film, albo próbowaliśmy rozpocząć
normalną rozmowę, ale było drętwo. Całkiem fajnie, ale drętwo. Zczołgałam się
ledwo z łóżka i w krótkich bordowych pidżamach zeszłam do kuchni zrobić sobie
śniadanie. Chociaż był koniec stycznia to w Norwegii, za oknem świeciło słońce,
a śnieg można było zobaczyć tylko na wysokich górskich partiach. Wycisnęłam jak zazwyczaj co rano sok ze
świeżych pomarańczy, zrobiłam tosty i zabrałam rzeczy do salonu, żeby spokojnie
usiąść przed telewizorem i obejrzeć jakiś program, zanim zacznę się zbierać.
Oglądałam już chyba 30 raz powtórkę odcinka Scooby-Doo o potworze z głębin
oceanu, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Rodzice wyjechali do Spa za miasto na
weekend, ale było bardzo prawdopodobne, że zamówili coś wcześniej, a teraz
kurier miał to dostarczyć. Wstałam po
chwili i nie zważając na to, że jestem bardzo skąpo ubrana poszłam otworzyć
drzwi. Na pewno nie spodziewałam się tego, kto tam stał.
-Cześć,
Róża.- Powiedział jak tylko on mógł nienagannie moje imię po polsku.
-Co
ty tu?- Zapytałam, on się tylko uśmiechnął.
-Też
miło mi Cię widzieć.- Powiedział.-Mogę wejść czy będziemy stali w progu? Wiesz
niby jest dziś zadziwiająco ciepło, ale Twoje odkryte, chude nóżki mogą
zmarznąć.
-Nie
martw się tak o moje nóżki.-Powiedziałam i wpuściłam go do środka, gdzie zaczął
się rozbierać. -Twoich starych nie ma, prawda?
-Nie.-Odpowiedziałam.
-W
sumie jak zawsze. To było do przewidzenia. Gdzie teraz są?- Zapytał.
-W
jakimś Spa za miastem, co ty tu robisz?
-Chciałem
porozmawiać. Przyjechałem prosto po treningu kadry B, bo wiedziałem, że kadra A
już pojechała na zawody i nikogo u Ciebie raczej nie będzie. - Powiedział Tom i
usiadł tam gdzie zawsze. -Masz coś do picia, najlepiej ten Twój sok, bo
dopiero...
-Jasne.-Nie
dałaś mu dokończyć i poszłaś do kuchni, wzięłaś cały dzbanek soku, szklankę i
wróciłaś do salonu. -Spytałabym się czy nie chcesz jeść po treningu, ale pewnie
wypiłeś już ten swój koktajl potreningowy.
-Tak.-
Powiedział patrząc na moje nogi.
-Tom.-Spojrzałam
na niego.- Chciałeś pogadać, a nie się na mnie patrzeć.-Powiedziałam siadając
po lewej stronie kanapy.
-Nie
byłem ostatnio dla Ciebie zbyt przyjacielski.
-No
nie da się ukryć.- Odpowiedziałam.
-Wiem,
ale nie mogłem ogarnąć, że ty i Daniel, że Ci na nim zależy, że z nim jesteś i
w sumie to nadal do mnie nie dochodzi.- Spojrzał mi w oczy. - Tylko, że ty się
zmieniłaś. Może niecałkiem. Nadal masz te same przyzwyczajenia i wyglądasz tak
samo, ale twój charakter się zmienił. Nie podejrzewałem, że powiesz o nas
Danielowi.
-Skąd
wiesz?- Wymknęło mi się.
-Wczoraj
po południu złożył mi wizytę i dopytywał o wszystko.
Sprawdzał
mnie. Najpierw był u Hilde, a jak już się upewnił to przyjechał do mnie z
kwiatkami i też pytał o to samo. Pieprzony tchórz. Wtedy pierwszy raz w życiu
ogarnęła mnie złość na Daniela. Wcześniej czułam żal, rozgoryczenie, ale nigdy
złości. Do tej pory.
-Wszystko
ok?- Zapytał nalewając sobie soku.
-Tak.-
Odpowiedziałam, ale wiedziałam, że on i ja wiemy, że kłamię.
Znał
mnie i to chyba lepiej od Forganga pod niektórymi względami. W sumie to pod
praktycznie wszystkimi.
-W
każdym razie przyjechałem tu cię przeprosić i zapewnić, że więcej nie będę
wtryniał się do twojego życia. Serio, strasznie mi głupio jestem stary, a
popieprzony.- Zaśmiał się i znów spojrzał mi w oczy, a ja jemu.
To
była moja pierwsza miłość na początku cholernie idealizowana, później cholernie
bolesna i tak kilka razy w koło. W każdym razie pierwszą rzeczą, jaka mi się w
Tomie spodobała to były jego cudowne oczy.
-Każdy
jest na swój sposób Tom.- Przerwałam niezręczną ciszę.
-Gdybyśmy
poznali się wtedy gdy ty z Danielem to byłoby idealnie, może bylibyśmy bardziej
dojrzali. -Powiedział.
-Może
potrzebowaliśmy właśnie siebie, żeby się ogarnąć.- Uśmiechnęłam się.
-W
każdym razie, byłaś naprawdę fajną dziewczyną. W sumie najlepszą jaką miałem.
-Wow.
Głębokie to było.- Zaśmiałam się. -W każdym razie dzięki Tom. Słyszałam od Ciebie
tylko dwa razy w życiu, że byłam Twoją dziewczyną. W każdym razie ty też byłeś spoko
chłopakiem.
-Wiem,
że przyjaciółmi raczej nie będziemy, bo masz Forfanga, do siebie też nie
wrócimy, bo to za nami, ale w każdym razie mam nadzieję, że jeszcze gdzieś masz
mój numer i gdyby coś się działo to wiesz, że możesz na mnie liczyć.
-Dzięki
Tom.-Powiedziałam i się do niego przytuliłam, bo pierwszej miłości się nie
zapomina.
-Ja
już się będę zbierał, ale trzymaj się dziecino.- Założył kurtkę i wyszedł z
domu.
Tom
Hilde był dobrym aktorem, ale nie aż tak, żeby kłamać tym razem. Uwierzyłam mu,
chociaż mogło wydać się to głupie.
Sprzątnęłam
po moim dziwnym śniadaniu i poszłam pod prysznic. Ubrałam się, ogarnęłam i
umówiłam z koleżankami z roku na miasto. Po całych zakupach i kawie wróciłam
zmęczona wieczorem do domu, chociaż cały dzień w głowie miałam to, co zrobił
Daniel. Nie miałam siły na nic po prostu włączyłam telewizor i położyłam się do
łóżka. Już przysypiałam, gdy rozbudził mnie telefon. Na wyświetlaczu pojawiła
mi się twarz Daniela. Odebrałam.
-Halo.
-Cześć,
obudziłem Cię?- Zapytał z troską w głosie.
Proszę
jaki troskliwy się zrobił.
-Tak
jakby. Co tam? Chcesz mi coś powiedzieć? - Zapytałam mając nadzieję, że zaraz
powie mi co robił u Toma.
W
końcu lepiej późno niż wcale.
-Jest
całkiem spoko. Całkiem nieźle mi się skacze. Trochę już za Tobą tęsknie.
-Nie
widzieliśmy się jeden dzień.- Powiedziałam.
-Chciałbym
powiedzieć Ci coś więcej, ale po wczoraj chyba nie mogę, bo mi zabroniłaś.
-Nie
mów niczego, czego nie jesteś pewny. -Powiedziałam. - Nie chcesz mi powiedzieć
niczego innego?
-
A co chcesz usłyszeć?- Był w znakomitym humorze.
-Dobranoc
Danny.-Powiedziałam.- Powodzenia jutro.
Chciałam
mu powiedzieć, że rozmawiałam z Hilde, ale skoro on nie jest ze mną szczery, czemu
ja mam mu mówić o rozmowie, która między nami nic nie zmieniła. Hilde to nadal
przeszłość, a Danny to wciąż teraźniejszość. Skomplikowana, małomówna
teraźniejszość, ale nadal na pierwszym miejscu.
W
niedziele rano rodzice wrócili do domu, a ja zaczęłam uczyć się na wtorkowy
egzamin z małą przerwą na jedzenie, picie i siku, później, gdy już skończyłam
stwierdziłam, że obejrzę skoki. Tata jak zwykle pracował na laptopie w salonie,
ale miał włączony też telewizor, na którym akurat był ustawiony kanał sportowy.
-Co
tutaj będzie?- Zapytałam.
-Skoki.-Odpowiedział
i pogrążył się jeszcze bardziej w swoich notatkach.
Usiadłam
na kanapie i wkrótce zaczęła się pierwsza seria. Gdy zobaczyłam jak słabo
skoczył Stjernen i Hauer nie wiedziałam, dlaczego w kadrze nie ma Toma, bo
owszem Hilde mógł być nie w formie, ale nigdy nie klepał tak buli jak owa
dwójka. Korciło mnie, żeby wysłać mu jakąś wiadomość, zapytać, dlaczego nie ma
go w kadrze A, ale wiedziałam, że to popsuje moje kontakty z Danielem, zresztą
kontakt z Tomem był fajny tylko w słusznych ilościach, a to znaczy, że
niewielkich.
Daniel zakończył zawody na trzeciej pozycji,a
ja wysłałam mu wiadomość "Byłeś super :)", po czym czekałam, aż się
odezwie.
Już
kładłam się spać pogodzona z faktem, że Daniel ma mnóstwo spraw na głowie i nie
zadzwoni, gdy na wyświetlaczu mojego telefonu znów pojawiło się jego zdjęcie.
-Cześć.-Powiedziałam.
-Hej.
-Dobrze
Ci dzisiaj poszło, jestem dumna.
-Dzięki,
to był strasznie dziwny dzień, ale zaraz idziemy z chłopakami do klubu, więc
mogę rozmawiać tylko chwilę.
-Baw
się dobrze Daniel. -Powiedziałam, chociaż w głowie miałam myśli, żeby
powiedzieć "Grzecznie i dobrze.", ale nie mogłam, bo mieliśmy zacząć
sobie na nowo ufać, a gdybym tak powiedziała, wyszłoby na to, że go sprawdzam.
Dlatego
sobie darowałam.
-Dzięki.
To ja już będę kończył.- Powiedział.- Śpij dobrze.- Rozłączył się nie czekając
na moją odpowiedź i znów poczułam się trochę smutna i rozgoryczona, bo za
bardzo biorę wszystko do siebie, albo chciałam ponarzekać na stos notatek,
które miałam do wykłucia.
W
każdym razie trafiłam fenomenalnie. Ja największa gaduła świata, która musi
mówić każdemu o wszystkim, spotykam się z najbardziej skrytym człowiekiem
świata, chociaż mam nadzieję, że to szybko minie, a Danny będzie się coraz
bardziej uzewnętrzniał z czasem.
Wstałam
rano nieprzytomna. Nie ogarniałam w ogóle, co się dzieję, a ten sen jeszcze
bardziej mnie otumanił, bo w normalnych okolicznościach sen byłby całkiem miły.
Tylko, że tu dochodziło kilka niemiłych przyczyn, dlaczego po tym czułam się
tak jak się czułam. Pierwsze co zrobiłam po umyciu to poszłam na kawę do
kuchni, a przed oczami miałam ciągle to co mi się śniło i chociaż tak bardzo
chciałam o tym przestać myśleć, to nie mogłam. Wypiłam też trochę soku z myślą,
że może on postawi mnie na nogi, a potem zebrałam notatki i poszłam na
uczelnie. Miałam dwa wykłady, a potem egzamin. Czułam się bardzo źle. Bolała
mnie głowa, a do tego wszystkiego doszły wyrzuty sumienia. Znając życie, to
pewnie przez to oblałam egzamin, bo nie mogłam się na niczym skupić. Wciąż
przed oczami miałam obraz mnie i jego oczu, a potem tego jak znajdujemy się w
łóżku.
Wyszłam
wymęczona z uczelni. Pierwsze co chciałam zrobić, to znaleźć się w swoim łóżku.
Przeczekać ten głupkowaty okres gdzie wszystko nie układa się tak jak powinno i
zamiast iść na przód to wciąż cofam się w tył.
Gdy
szłam już w stronę domu rozdzwonił się mój telefon, a na wyświetlaczu znów
zobaczyłam uśmiechniętą twarz Daniela. Kurcze, to była serio zła godzina na
rozmowy, ale odebrałam:
-Hej.
Co tam?- Powiedziałam umęczona poniedziałkiem.
-Stoję
na parkingu przed Twoją szkołą, bo chciałem Ci zrobić niespodziankę, ale chyba
jesteś zbyt ślepa, żeby mnie zauważyć.
-Przepraszam
Daniel.-Powiedziałam.
-Ale
za co ty mnie przepraszasz?- Roześmiał się. - Nie masz za co mnie przepraszać,
po prostu chodź do mnie.- Znów zaczął się śmiać i się rozłączył.
Ja
nie miałam drogi odwrotu, bo przyjechał
do mnie i chciał zrobić mi niespodziankę, a to przecież nie jego wina, że
potwornie się czuję przez całonocne fantazjowanie o swoim byłym.
-Coś
się stało?- Zapytał gdy podchodziłam w stronę jego i auta.
-Nie.
Trochę źle się dzisiaj czuję. Od kiedy
jesteś w Norwegii?
-Właściwie
to godzinę temu wyszedłem z lotniska i przyjechałem prosto do
Ciebie.-Powiedział nachylając się nade mną i dając całusa.
Ja
się szybko w niego wtuliłam.
-A
to za co?-Zapytał znowu roześmiany.
-Moglibyśmy
jechać do Ciebie. Chyba potrzebuję dużo snu i twojej obecności.-Wymruczałam
nadal wtulona w niego.
-Jasne.-Odpowiedział, a ja się od niego odkleiłam i wsiedliśmy do
samochodu.
___________
Przeeeeepraszam! Co prawda rozdział w terminie ale miał być dłuższy, mam mnóstwo roboty, pracy, w życiu nie układa mi się najlepiej, a następnego rozdziału raczej nie będzie w następnym tygodniu, bo przyjeżdża do mnie koleżanka z Azji, więc nie wiem czy uda mi się coś sklecić. Wiem, że narobiłam sobie zaległości na waszych blogach i bardzo przepraszam, ale nadrobię to wszystko jak ten dziki okres się skończy.
Kocham.
niedziela, 14 lutego 2016
Rozdział 6
Nie
drżałam o to, że Hilde będzie chciał się ze mną spotkać, czy że gdzieś na ulicy
spotkam Daniela. Najgorsze było to, że nie odzywał się do tej pory. Trudno,
widocznie tak miało być, ale informacja o mnie i o Hilde znalazła się u kogoś,
kogo reakcji nie mogłam przewidzieć i cholernie bałam się, co z tym. Cóż moje serce to była całkiem inna
historia i nie chciałam do tego wracać. Chciałam zapomnieć.
Skupiłam się na uczelni, projektach nawet w firmie
rodzicom zaczęłam pomagać i sobie u nich dorabiałam. Sytuacja
u Johanna była też średnia. Wrócili do siebie z Celiną, ale nie byli już zaręczeni.
Zaczynali właściwie od samego początku, a Johann się cieszył i męczył
jednocześnie. Forfang czekał na mnie przed uczelnią po swoim treningu.
-Jedziemy gdzieś na kawę? -Zapytał, gdy wsiadłam
do samochodu.
-Jasne.-Odpowiedziałam.
-Daniel się do Ciebie odzywał?
-To ty go widziałeś 30 minut temu.
- On tęskni.
-Skoczmy ten temat. On się nie odzywa.
-Chciałbym tak, żeby Celina przestała się odzywać.
- Okropny jesteś. -Powiedziałam
- Po tej akcji z niby ciążą coś się zmieniło. Nie
wiem ile tak pociągniemy.
-Dacie sobie rade.
-Dzięki ze w nas wierzysz. Szkoda ze nie wierzysz
w samą siebie.
-Wiesz boję się.-Powiedziałam
-Czego?
-Powiedziałam Danielowi o tym, z kim się
spotykałam wcześniej.
-Nie zareagował dobrze?- Zapytał.
- A jak myślisz, przecież się do mnie nie odzywa.
Nie spodziewałam się aprobaty, ale myślałam, że jakoś to zaakceptuje, a teraz
się tylko boję, że będzie z tego nieprzyjemna afera.
-Daniel taki nie jest. Powinnaś wiedzieć. - Spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.
-Okazuje się, że nie znam ani siebie, ani Daniela
i nic już nie wiem. Po prostu budzę się w nocy i ogarniam, co teraz... Odkąd
myślałam, że mam raka nie czułam się tak przerażona. To jest straszne i
nie służy mojemu zdrowiu.
-Uwierz Tande jest dziwny, często śpiewa różne ody
do kotleta, ale nic nie powie.
-Ja się boję i nie wiem czemu. Jestem po prostu
tym przerażona.-Powiedziałam wchodząc do kawiarni.
Byłam tu pierwszy raz z Danielem na kawie.
Zamówiliśmy z Forfangiem kawę i usiedliśmy do stolika.
-Rozstania nie są przyjemne. - Powiedział
łapiąc mnie za rękę, jakby chciał w ten sposób dodać otuchy.
-Życie jest mało przyjemne.- Stwierdziłam.- Myślę, że zrobię sobie przerwę Johann.
-Od życia?- Zaśmiał się niepewnie, ale
wcale nie było mu do śmiechu.
-Dokończę ten rok i wyjadę do Stanów. Na razie
na rok, ale potem, kto wie jak życie się potoczy.
-Chcesz mnie zostawić?- Zapytał.- Nie
tylko mnie, ale rodziców, mnie, Daniela, mnie i resztę znajomych?- Zaczął
oburzony.
-Chcę odpocząć. Zacząć gdzieś na nowo.
-Chcesz uciec.- Powiedział i trafił w
punkt, bo chciałam. - Za dobrze Cię znam Róża.- Mam rozumieć, że jakoś zaczęłaś
się przygotowywać do tego wyjazdu, bo nie rzucasz słów na wiatr?
-Wzięłam już wszystkie potrzebne papiery,
żebym mogła jechać na wymianę. Powoli muszę zacząć je wypełniać.
-Co musiałoby się stać, żebyś nie chciała
wyjechać? -Śledził każdy mój ruch, podczas gdy kelnerka podawała nam nasze
zamówione wcześniej kawy.
-Nie wiem. Musiałabym poczuć, że chcę tu
zostać. Chociaż myślę, że w mojej obecnej sytuacji najlepiej będzie jak zmienię
na trochę środowisko.
-Ale nie ma jeszcze 100% decyzji?
-Nie wiadomo, czy przyjmą mnie na program.
-Może zachowam się jak egoista, ale
chciałbym, żeby Cię nie przyjęli.
- Zmieńmy temat na jakiś weselszy.
-Chyba nie mamy weselszych tematów.
Staliśmy się zdołowani i starzy.-Powiedział, chociaż wreszcie w jego głosie
można było wyczuć odrobinę ciepła.
-Nie lubię jak jesteś smutny.-Stwierdziłam.
-Ja też nie lubię, gdy ty jesteś
smutna.-Odpowiedział
Siedziałam z Johannem jeszcze trochę na kawie, a
potem wróciłam na piechotę do domu, bo musiałam się przewietrzyć.
Dochodząc zobaczyłam samochód Daniela stojący na
ulicy. Chciałam wejść niezauważona do domu, nie zwracając wcale uwagi na jego wóz.
Niestety, gdy otwierałam bramkę Tande wysiadł z samochodu.
Każdy powinien mieć tak przejebane...
-Rose musimy porozmawiać.
-Nic nie musimy. - Odpowiedziałam.
-Musiałem sobie to wszystko poukładać.
-Zrozumiałeś, chociaż?- Zapytałam zamykając bramkę
przed nim.
-Nie, nadal tego nie pojmuję.
-Więc, co tu robisz?- Prychnęłam.
-Bo chcę to zrozumieć, a mogę zrozumieć to tylko dzięki
tobie.
-Gdybyś wiedział o mnie trochę ,to byś zrozumiał,
ale my nic o sobie nie wiemy.
-Ale Cię kocham.
-Nie możesz mnie kochać skoro mnie nie znasz. Nie
możesz kochać obcego.-Powiedziałam nadal stojąc za zamkniętą bramką.
-Przecież nie jesteś dla mnie obca.
-Daniel nie wiesz kiedy mam urodziny, nie znasz
moich znajomych, nie wiesz jaki jest mój ulubiony kolor, co chce w życiu robić,
nic nie wiesz.
-Ale chcę się dowiedzieć.-Powiedział I wrócił po
coś do samochodu.
Wyjął z niego wielki bukiet czerwonych róż.
-To dla Ciebie.-Wyciągnął w moją stronę rękę z
kwiatami.
-Czemu mam Ci mówić o wszystkim skoro ty ciągle
milczysz? Czemu mam Ci mówić o Hilde, czemu mam Ci opowiadać, co mnie
zmieniło, a ty? Nadal będziesz chciał zachować wszystko dla siebie.
-Tak jest lepiej.-Nadal miał wyciągnięta rękę z
kwiatami.
-Dla kogo Daniel?
-Dla Ciebie i....
-Przede wszystkim dla Ciebie.-Powiedziałam.- Ja
bym to jakoś zniosła. Myślałam, że ja należę do tych tchórzliwych, ale nie
znałam Ciebie.
-To bolało.-Powiedział i opuścił w końcu
rękę z kwiatami.
-Jak powiedziałeś, że mam wyjść z Twojego
mieszkania po tym jak Ci powiedziałam też bolało. Byłeś pierwszą osobą,
której o tym powiedziałam. Nikt nie wie. To dla mnie sporo znaczyło....
-Wiem i przepraszam, nikt się przecież nie dowie.
-Powiedział i znów wyciągnął rękę z kwiatami uśmiechając się.-To na
przeprosiny.
- Daniel ja nie mogę z Tobą być. Dużo nad tym
myślałam i nie znam Cię tak jak powinnam. Mam
straszny chaos w głowie.
-Ale ja wiem, że chcę być z Tobą.
-Nie mów tak, bo ty też mnie nie
znasz.-Powiedziałam.- Zależy mi na Tobie Daniel. Cholernie. Wiesz przecież, że
gdyby tak nie było to nigdy byś się nie dowiedział o Tomie, ale niektóre
decyzję podjęliśmy za szybko i chciałabym je cofnąć.
-Chcesz ze mną zerwać?- Zapytał się zmieszany.
-Ty ze mną zerwałeś.- Mruknęłam.
-Ale wiesz, że nie chcę żebyśmy byli oddzielnie po
prostu potrzebowałem czasu.- Zaczął się tłumaczyć.
-Ja też potrzebuje czasu i chce się z Tobą
spotykać, ale tak żeby sie poznać, potem oboje stwierdzimy czy to ma sens czy
nie jak dobrze się poznamy.- Powiedziałam otwierając bramkę.
-Czy
ty mi proponujesz coś bez zobowiązań?- Zaczął się śmiać.
-Wiem,
że oboje potrzebujemy czasu, żeby ogarnąć czy coś do siebie czujemy. Zresztą
najpewniej wyjadę na rok z Norwegii, a potem, kto wie czy wrócę.
-To
przeze mnie? -Zapytał się.
-Nie,
ale jeśli nadal chcesz to pozwól się temu toczyć samoistnie. Co będzie to
będzie. Chociaż zrozumiem, że nie chcesz skoro pewnie wyjadę. W każdym razie możesz
teraz zdecydować. Jeśli odejdziesz to nasz całkowity koniec. Jeśli
wejdziesz to zaczynamy od początku, ale tak na serio, bez pośpiechu. Decyzja
należy do Ciebie.- Zakończyłam i czekałam na jego ruch.
A gdy byłam niepewna jego wyboru, serce wyrywało
mi się z klatki piersiowej i cholera
Każdy powinien mieć tak przejebane.
_________
Hej! Wiem, że rozdział nie jest górnolotny, ale patrzcie xD Jest przed poniedziałkiem.
W sumie tylko dlatego, że jutro zaczynam pracować, ale ten rozdział to jakby prolog do pewnej rzeczy i no on musiał chyba być taki niejaki i wiem, że to nie jest górnolotne, ani nawet średniolotne xD, ale bardzo prosiłabym Was o wsparcie w komentarzach. To dużo dla mnie znaczy,
poniedziałek, 8 lutego 2016
Rozdział 5
-Nie
Johann to wcale nie było tak.- Wykłócał się Daniel.
-Jak nie? Śpiewałeś wtedy na cały głos powitajmy
schabowego i ogóra kiszonego.
-Bo to był mój pierwszy raz w Polsce.
-Dużo miałeś jeszcze tych dziwnych
pierwszych...-Chciałam dokończyć, ale nie mogłam po kolejnej historii
śpiewanej Daniela.
- Chyba jednak śpiew, a nie skoki to twoje
powołanie.
-Miej nadzieję, że nie dowiesz się niektórych
rzeczy o Danielu, bo nie wiem czy wtedy w ogóle chciałabyś coś z nim mieć
wspólnego.
Mam nadzieje, ze on się nie dowie o mnie różnych
rzeczy, bo wtedy to raczej on uciekłby gdzie pieprz rośnie śpiewając...
Właściwie to nie wiem co, ale pewnie coś tak odkrywczego jak oda do lodówki śpiewana
w zeszły wtorek.
-Nie słuchaj go, głupoty gada. Znasz
mnie.-Uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po kolanie, ale prawda była taka, że
ani on mnie, ani ja niego nie znałam.
To mnie coraz bardziej martwiło.
-Dobra wracam do Celiny, bo obiecałem, że będę
zaraz po treningu, a i tak wstąpiłem do Daniela. Jak coś to pamiętajcie byłem u
Phillipa i pomagałem mu malować ogrodzenie od domu.
-Ale nikt nie maluje ogrodzenia w lutym, zresztą
Phillip mieszka teraz w bloku.-Powiedziałam.
-Nieistotne.- Wywalił tylko język i dalej zakładał
buty.-Bądźcie grzeczni. To, że zostajecie sami to...
- Czy ja Ci się wtrącam do pożycia z Celiną?
- Nie, ale Rose jest moją przyjaciółką.
-Idź już.-Mruknął Daniel.- Mamy tu sprawy.
-Pamiętajcie nie chce zostać wujkiem, zresztą ty
Daniel jesteś jak 4 latek, właściwie to Rose mogłaby policja zamknąć za pożycie
z psychicznie 4 latkiem.
-Jeszcze jedno słowo, a do końca życia będziesz
spełnił.-Wyrzucił go już za drzwi i je zamknął.
-Nareszcie. Mam dość tego natręta.- Mruknął.
-Przecież niedawno jeszcze chichotaliście jak 2 dziesięciolatków
na widok świerszczyka. Co jest? -Zapytałam się siadając obok niego na łóżku.
-O nic. Humor mi siadł.- Powiedział I próbował
mnie pocałować, ale się odchylałam.
-Dlaczego?
-Pamiętasz jak jakieś trzy tygodnie temu próbowałaś
ze mną rozmawiać na jakiś poważny temat, ale powiedziałem Ci że to nie ważne?
Że przeszłość się nie liczy, bo i tak Cię kocham?
-Tak.-Powiedziałam, a on tylko położył na moich
kolanach swoją głowę.-Obiecaj mi, że ty też nie będziesz zwracała uwagi na moją
przeszłość, jeśli kiedyś ktoś Ci coś powie. Dobrze?
-A może porozmawiamy szczerze na tematy, które nas
dręczą?- Zaproponowałam w przypływie chwilowej odwagi.
-Nie czuje się na siłach.
- Porozmawiamy kiedyś o tym dobrze?- Zapytałam.
-Nie ma o czym Rose.- Powiedział.
-Daniel najpierw mówisz mi, żebym nie wracała do
twojej przeszłości, a potem, że nie ma o czym gadać. Chyba jednak jest.
-Rose... Błagam. Nie dziś, nie teraz, kiedyś. Choć
przeraża mnie, że się tego dowiesz.
-Skarbie ja też nie jestem idealna. Tez mam trudną
przeszłość. Teraz myślę, że pośpieszyliśmy się z tym wszystkim, ale skoro
jesteśmy razem, a znamy się od niecałych dwóch miesięcy, ale tworzymy jakiś
związek i chcemy ze sobą być, bo chcemy?
-Chyba tak.
-Chyba?
-Ja juz nic nie wiem Rose. Pogubiłem się w tym
trochę i myślę, że będzie lepiej jak juz pójdziesz, bo musze kilka rzeczy
przemyśleć. -Uniósł głowę z moich kolan i popatrzył na mnie.-Przepraszam Rose.
-Nie masz za co. Nic mi nie obiecywałeś...
-Musze tylko przemyśleć czy chce, żebyś postrzegała
mnie w takim świetle. Zależy mi na tobie.
-Chyba musze juz iść Daniel, albo nie. Jesteśmy
dorośli. Powiem Ci coś okay? Mój największy sekret, a ty wtedy zdecydujesz wyjdę
albo zostanę i nie będę się pytać. -Powiedziałam jeszcze raz siadając na łóżko.
-Okay, ale...
-Będziesz trzecia osobą jaka o tym wie. Spałam z
Hilde. W sumie sypiałam z nim przez długi czas to był mój ten tajemniczy były i
strasznie bałam się tego powiedzieć, ale...
- Teraz to już musisz na pewno wyjść, Rose.-
Powiedział, a ja tylko wstałam z łóżka założyłam buty, wzięłam torbę i kurtkę
do ręki i wyszłam z mieszkania.
Właśnie mój krótki związek, który był dla mnie
wszystkim zakończył się z kretesem, a całe moje życie straciło większy
sens.
Każdy powinien mieć tak przejebane...
Wróciłam do domu, zamieniłam dwa zdania z
rodzicami i poszłam do swojego pokoju.
Nie ogarniałam nic. Chciałam tylko leżeć sama w
ciemnym pokoju i o niczym nie myśleć. Właściwie to chciałam leżeć z Danielem,
ale wiedziałam, że to niemożliwe. Najbardziej bolał mnie fakt, że był pierwszą
osobą której to powiedziałam i tak po prostu powiedział żebym wyszła bez żadnych
emocji jakby mu nie zależało, a szkoda, bo miałam inne wrażenie.
Nagle dostałam smsa
"Kiedy będziesz w domu?" od Johanna
"Jestem już."
"Mogę wpaść?"
"Skoro musisz."
Po kilku minutach wpatrywania się w ledwo widoczny
sufit w ciemnym pokoju drzwi się otworzyły.
-Hej Rose. Co tu tak ciemno?- Zapalił światło.
-Zgaś.- Jęknęłam.
-Dobrze.-Powiedział i po zgaszeniu światła położył
się koło mnie na łóżku.
-Masz jakiś problem?
-Nie, nic nie mam.- Powiedziałam.-A ty?
-Chyba tez nic nie mam.
-Jak to? Przecież byłeś dopiero co zaręczony. Z
miesiąc temu.
-Celina stwierdziła, że jestem nieodpowiedzialnym
idiotą, a ona drugi raz nie może być z kimś takim.
-Co się stało?
-Wiesz dlaczego dziś siedziałem u Daniela? Bo
Celina myślała, że naprawdę jest w ciąży, a ja stchórzyłem i nie poszedłem z
nią do ginekologa, dopiero pojechałem do jej domu po i nie jest, ale nie może
na mnie patrzeć.
-Przejdzie jej Johann. Wybaczy Ci to. Kochacie
się.
-Celina powiedziała, że miłość to nie wszystko.
-Bo wściekła jak osa jest. Zobaczysz ułoży się
Wam. - Starałam się go pocieszyć,
ale nie byłam odpowiednią osobą, by to robić.
Przynajmniej teraz.
- A z wami co? Jeszcze dwie godziny temu śmialiście
się razem.
- Był w okropnym nastroju, poprosił mnie żebyśmy
nigdy nie gadali o jego przeszłości, ale wiesz.... ja jestem idiotką i
nie było mowy żeby temat zakończyć. Naciskałam, naciskałam, aż w końcu wpadłam
na genialny pomysł żeby powiedzieć mu coś, o czym nikomu nie mówiłam, ale jest
bardzo wstydliwa częścią mojej przeszłości i jak się dowiedział to kazał mi
wyjść z mieszkania. To moja wina.
-On musi wszystko przemyśleć Róża. Będzie
dobrze.
- To nie miało sensu. Pośpieszyliśmy się. To
wszystko takie do dupy. Nie wiedzieliśmy o sobie nic. To było tylko coś oparte
na głupim zauroczeniu.
- Nie pleć bzdur Róża. Wyglądaliście na
zakochanych.
W tamtej chwili chciałam powtórzyć słowa Celiny,
że miłość to nie wszystko, ale nie mogłam go dobić.
- Wiesz co Róża? Każdy powinien mieć tak
przejebane.
-Nie martw się ja mam. Nie jesteś w tym sam.
-Wiesz może to marne pocieszenie, ale mam coś co
Cię rozbawi.
-Dawaj.-Mowie
-Wchodzę do twojego domu, a twoja mama mówi, że
już myślała, że się rozstaliśmy, tak mnie dawno nie było.
-Ona jest z innej planety.- Uśmiechnęłam się
lekko, czego nie mógł zauważyć.
- W każdym razie chyba skoro jestem przez tyle lat
już twoim chłopakiem, to nie będzie problem ani dla nich, ani dla Ciebie jak zostanę
na noc? Bo nie chce mi się nic robić.
- No nie wiem czy chce się gnieść na łóżku z takim
tłuściochem.
-Dobra to pójdę sobie.
- Nie. Zostań. -Przytrzymałam go za rękę.
-Obejrzymy jakiś film?
-Jasne.-Odpowiedziałam.
Fajnie jest mieć przyjaciół. Wtedy wydaje Ci się
ze sytuacja nie jest tak zła jak w rzeczywistości, ale potem i tak
dochodzi do Ciebie, że masz przejebane.
Każdy powinien mieć tak przejebane...
___________
Rozdział pisany w górach,a dedykuje go mamie, bo podczas gdy jestem chora, ona przywiozła mi żarcie z Maca, żeby mi się humor poprawił i sprawiła, że zebrałam się w sobie,żeby poprawić błędy w rozdziale :P
poniedziałek, 1 lutego 2016
Rozdział 4
-Czyli Ty
i Daniel to tak oficjalnie?- Krzyczał mi do ucha Forfang w klubie.- Przyszliście
razem, ciągle ze sobą tańczycie, obściskujecie. Jest chyba fajnie
co?
-Ta. Może
być.
-A mi się
to wcale nie podoba.-Mruczy Johann.
-O co
chodzi? -Podszedł do mnie Daniel.
- O nic.
Kompletnie o nic. -Powiedział Johann i odszedł do Celiny.
-O co mu
chodzi? -Zapytał.
-Kto to
wie.-Odpowiedziałam.
-Chcę się
upewnić, ze po naszej rozmowie nadal między nami spoko? Nie przestaniesz się do
mnie odzywać czy coś?
-Cholernie
chciałabym przestać się do Ciebie odzywać Daniel, ale ty jesteś zbyt
uparty.
-Ty za to
jesteś głupia.- Wytknął mi język.
-Byłoby
lepiej gdybyśmy zakończyli to....
-Nic do
mnie nie czujesz?- Przerwał mi.
-Przecież rozmawialiśmy,
że czuję. -Powiedziałam.
-To powiedz
mi po prostu o co chodzi.
-Klub nie
jest za dobrym miejscem na takie rozmowy.-Spojrzałam się mu w oczy.
-To kiedyś
nie koniecznie teraz. - Powiedział ciągnąć mnie w kierunku parkietu.
-Musze iść
do łazienki.
-Ale
wrócisz do mnie zaraz?- Upewniał sie jak 8 letni dzieciak.
-A mam
wybór?- Spojrzałam na niego.
-Nie.-Odpowiedział
i mnie pocałował, a ja poszłam w kierunku łazienki.
Wcale nie
chciałam być z Danielem po tamtej nocy, wcale nie chciałam użerać się z natrętnymi
smsami Hilde, wcale nie chciałam mieszać tak w tej kadrze i wcale nie chciałam
ranić Daniela, bo przecież był dla mnie ważny. Kochałam go, ale nie chciałam
żeby kiedykolwiek sprawa z Hilde wyszła na jaw, nie chce żeby ktoś o niej
wiedział.
Miałam
prosty plan. Zwinąć się rankiem bez żadnych dziwnych rozmów pomiędzy nami, ale
mój plan poszedł w łeb, gdy Daniel dzwonił do mnie już trzeci dzień, a potem
zjawił się pod domem. Przekonując, że nie wie co się dzieje, ale będzie dobrze.
Dlatego teraz jestem z nim na imprezie, a gdzieś z boku nas kręci się ulubiony
cieć Hilde czyli Fannemel.
Pewnie
nawet i on nie ma o niczym pojęcia, ale Tom kazał mieć mnie na oku, chociaż w
sumie kto go tam wie czy Tom mu o nas powiedział czy nie.
W każdym
razie moja sytuacja gwałtownie się pogarsza, a ja coraz bardziej nie wiem co
robić. Walczę między uczuciami, a rozsądkiem.
- Witam
panienkę.- Drzwi damskiej łazienki się uchyliłuy, a w nich stanął Tom.
-Co ty tu...?
-Trochę
się spóźniłem, ale nie mogłem przegapić imprezy z kumplami z kadry i nową
dziewczyną jednego z nich. Wiesz czasem się zastanawiam czy świat jest taki mały
czy norweska kadra taka duża, że muszę dzielić dziewczynę z jednym z moich
kumpli.
-Nie jestem
twoją dziewczyną i z tego co pamiętam, to nigdy mnie tak nie tytułowałeś.-Stwierdziłam
i przestałam myć ręce, a on oparł się po prostu o ścianę.
-Ciekawy
jestem czy Daniel o tym wie.
-Doskonale
znasz odpowiedz na to pytanie. Jesteś sprytny dobrze to wiemy. Wiemy też że
będziesz mną manipulować.- Mówiłam, a on mi przerwał.
-Wiemy też
ze nie zrobisz nic, żeby powiedzieć Danielowi co kiedyś miało miejsce tylko,
wiesz skarbie ja Daniela znam dłużej, wiem co go irytuje, co lubi, czego nie popiera
i to nie ten typ dla Ciebie misiu. W każdym razie miej się na baczności i
lepiej pilnuj, bo coś kiedyś mogę chlapnąć, więc lepiej się mnie słuchaj. -
Powiedział i wyszedł z łazienki, zostawiając mnie w osłupieniu.
Byłam
oszołomiona sama nie wiem czym, ale kompletnie nie wiem jak znalazłam się koło
Daniela i prosiłam go, żeby zabrał mnie do domu:
-Podwieziesz
mnie do domu?
-Stało
się coś?
-Nie,
chcę już wracać.
-
Źle się czujesz?- Dopytywał.
-
Zabierz mnie do domu, ok?- Powiedziałam, a on pokiwał tylko głową i szliśmy po
kurtki, żeby wyjść z klubu.
-Nie
mówimy im, że wychodzimy ?-Zapytałam
się.
-To
już chyba oczywiste.-Powiedział.- Jedziemy do mnie?
-Rano
musisz być już na lotnisku.- Powiedziałam.
-
Co z tego? - Ruszył ramionami.
-Chcę
spędzić tą noc w moim łóżku.
-Czyli
jedziemy do Ciebie.- Powiedział.
-Ale
sama Daniel, zresztą rodzice są już w domu.
-Aaa...Spoko,
rozumiem.- Powiedział i milczał przez
resztę drogi.
Gdy
już zatrzymał się pod moim domem zaczęłam:
-Kocham
Cię, Daniel.
-Ja
Ciebie też, ale nic z tego nie rozumiem.
-Wiem,
ale to nie jest dobry czas, żeby o tym rozmawiać. Wrócisz z Niemiec i wszystko
Ci powiem. Obiecuję.- Powiedziałam i się uśmiechnęłam.-A teraz jedź do domu,
wyśpij się i pokaż tym szwabom jak się skaczę.- Pocałowałam go.
-Obiecaj
mi, że jak przyjadę to będziesz taka jak zazwyczaj.
-Będę.-
Powiedziałam i wyszłam z jego samochodu, gdy przechodziłam tylko uchyliłam na
chwilę jego drzwi dałam całusa i weszłam do domu.
Przecież
w końcu muszę się ogarnąć. Mimo, że mam przejebane.
Turniej
czterech skoczni i konkurs w Wilingen minął dość szybko, W każdym razie na tyle
szybko ,że zdołałam się trochę ogarnąć, Tom chyba dał sobie spokój z całym
męczeniem mnie smsami, a ja postanowiłam ,że powiem to Danielowi jakoś
delikatnie i niech się dzieję wola nieba.
W
każdym razie ta przerwa, w której zawodnicy przybywali poza Norwegią była dla
mnie dobra. Oczywiście tęskniłam za Danielem, ale nasze kontakty przez rozmowy
telefoniczne były lepsze niż w czasie mojego dziwnego rozchwiania emocjonalnego
w dodatku Hilde się nie odzywał, jakby kompletnie zaprzestał prześladowania
mnie. W każdym razie podobało mi się to i już nie mogłam się doczekać, aż
Daniel wróci, a ja z nim porozmawiam. z jednej strony byłam przerażona, a z
drugiej chciałabym mieć to już za sobą. W każdym razie po raz pierwszy
poczułam, że nie mam już przejebane. Niestety było to wrażenie bardzo ulotne,
bo gdy tylko chłopacy wrócili poszłam do Daniela. Spędziliśmy naprawdę miły
dzień, rozmawiając o naszym rodzeństwie, zwierzętach, rodzicach i innych
głupotach, ale gdy przyszedł czas na to bym powiedziała mu w końcu coś ważnego
zaczęłam:
-Teraz
chcę porozmawiać z na ten temat, na który obiecałam przed twoim wyjazdem.
-Daj
spokój Róża.-Starał się powiedzieć moje imię po polsku.- Cieszę się, że
wreszcie wróciłaś do swojego naturalnego zachowania. Nie interesuje mnie jaką
masz przeszłość.
-Ale
to ważne...
-Słuchaj
zadam Ci dwa pytania, jeśli dwa razy uzyskam przeczącą odpowiedź zostawiamy ten
temat raz na zawsze.
-Dobra,
ale moim zdaniem nie powinniśmy.
-To
poruszymy go, gdy twoje dziwne zachowanie wróci, w innym wypadku nie ma po co o
tym rozmawiać, chyba, że odpowiesz twierdząco na któreś z moich pytań. Dobrze? -Zapytał.
A
ja tak bardzo chciałam powiedzieć nie, wręcz walczyłam, ale mój rozum
podpowiadał, żeby lepiej nie zaczynać drażliwego tematu skoro sam nie chcę, bo
przecież coś pomiędzy nami mogłoby się popsuć, a tego nie chciałam.
-Ściga
Cię rosyjska mafia?- Zapytał, a ja popatrzyłam się tylko na niego jak na
debila.
-To
ma być to jedno z dwóch ważnych pytań?
-Tak.
Odpowiedz tak czy nie.
-Nie.
-Ściga
Cię jakaś inna mafia?
-Nie.-
Odpowiedziałam i popatrzyłam na tego chłopaka.
Co
on ma w głowie zamiast mózgu?
-To
nie mamy o czym gadać.- Powiedział i się do mnie uśmiechnął, a potem pocałował.
-Obejrzymy jakiś film?
-
Jasne.- Powiedziałam.
I
tym, że nie chciałam za wszelką cenę powiedzieć Danielowi o tym co miało kiedyś
miejsce sprawiłam, że znowu miałam przejebane, a przecież nie popełniłam
żadnego przestępstwa. Byłam zwykłym niewyróżniającym się człowiekiem z trochę
większym pechem niż przeciętna kobieta.
Każdy
powinien mieć tak przejebane.....
_______________________
Miałam do tego rozdziału 3 podejścia dzisiaj... Żadno nie wyszło dobrze, ale to ostatni taki nietreściwy, w którym mało się dzieję. Od następnego akcja ruszy....
Wiem,że ten rozdział jest dużo poniżej moich możliwości, ale pisany na ostatnią chwilę wybaczcie i dziękuję za wszystkie komentarze pod tamtym rozdziałem. Nie wiem czy napisałabym ten rozdział w terminie, gdyby nie było ich tyle i nie dałybyście mi znać,że to czytacie. Kocham Was do zobaczenia jak zwykle w poniedziałek gdy już wrócę z nart :D
niedziela, 24 stycznia 2016
Rozdział 3
Wcale nie podoba mi się, że musiałam tu
przyjść, wcale nie podoba mi się, że muszę patrzeć na ten cyrk, a kompletnie w
ogóle nie podoba mi się, że jest tu też on i Daniel. W takiej chwili po prostu
myślę, że:
Każdy powinien mieć tak przejebane...
Tylko, że jedynie ja potrafię wpakować się w takie bagno.
Siedzę w kącie wielkiego salonu razem z koleżankami Celiny i lustruję wzrokiem
Hilde, który ciągle gapi się na mnie rozmawiając z Fannemelem w dodatku gdzieś
z tyłu czuję wzrok Daniela, a na mnie patrzy się co chwilę Johann z Celiną,
którzy wkręcili sobie, że coś między nami się stało.
Nie jeszcze nic się nie stało, ale wyczuwam, że jeśli będę
tak bezczynnie siedzieć i gawędzić z koleżankami Celiny to coś może się
stać.
-Wiesz Celina Cię lubi, zawsze dużo o Tobie opowiada.- Zwraca
się do mnie po cichu jej siostra.
-To fajnie, ja też ją lubię.
-Ale ja miałam do Ciebie mieszane uczucia. Zawsze myślałam, że
lecisz na Johanna i wykorzystasz jakąś chwilę, żeby on ją zostawił i był z
tobą.
-Cóż....Wiesz każdy ma prawo mieć swoje zdanie.
Cóż może jakieś 3-4 lata temu gdy dość poważnie kręciłam z
Johannem tak by było, ale teraz....
Johann to Johann.
-Ale zmieniam zdanie wiesz.- Kontynuuję brunetka.-Widzę jak
na siebie patrzycie z Tomem. Świata po za sobą nie widzicie.
Ohhh... Ja nie widzę świata z nim skarbie, nawet nie wiesz
jak się mylisz.
Najchętniej uśmierciłabym go jakoś boleśnie.
-Wiesz to nie...
-Ja wiem, że pewnie wolicie zostać w ukryciu jeszcze przez
jakiś czas, więc nie martw się milczę jak grób.
Jak Hilde nie przestanie się na mnie gapić to zaraz ja mu
wykopię grób, ale w sumie to działa w dwie strony. Koniec gapienia się na
niego.
-Dzięki to.....- Chcę coś wytłumaczyć, ale dziewczyna mi
przerywa.
-W każdym razie jest tu taki ładniutki, chudziutki blondynek.
-Fannemel?
-Nie jest wyższy.
-Gangnes?- Pytam jeszcze.
-Nie jego znam. Zresztą chodzi mi o takiego jasnego blondyna.
Teraz się na mnie patrzy, stoi z Hilde i Fannemelem.
-Tande...- Mówię i zamieram.
Czy jej się podoba Daniel?
-Śliczny jest prawda.- Mówi dalej.- Ty jesteś z nimi dużo
bliżej niż ja czy nawet Celina.
-Nie przesadzajmy. Kumpluje się tylko z Johannem.-
Mówię.
-Ale jesteś z Hilde. - Powtarza, a mnie szlag trafia.
Przecież z nim nie jestem.
-Posłuchaj...- Chcę znów powiedzieć, ale mi przerywa.
-Nie wiesz może czy jest wolny i mam u niego szansę?
-Tak Daniel jest wolny.-Wzięłam wdech.
-To super. Nie można przecież pozwolić, żeby taki facet się
marnował.
-Tak właśnie. Przepraszam, ale idę do łazienki.-Powiedziałam
i wstałam.
Wszystko wymyka się spod kontroli.
Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego.
-Jak tam? -Zapytał się Daniel wchodząc do kuchni.
-Dobrze, chyba masz nową wielbicielkę.
-Ooo... Schlebiasz mi.
-To nie ja.- Śmieję się i klepię go w ramię.
- Jeśli nie ty, to nie jestem zainteresowany. Wystarczą mi...
-Tak wiem. Narty i lodówka.- Zaśmiałam się
Jak się bawisz?- Zapytał.
-Znakomicie.-Przewróciłam oczami.
- Czyli widzę tak jak ja.-Odparł Tande. - Spadamy stąd?
-Ale tak razem? -Zapytałam.
-Yhym...-Przygryzł swoje wargi...
-Kuszące, ale nie mogę.
-Boisz się Johanna?- Zapytał z ironią, a ja nic nie
odpowiedziałam. - Matko, ty serio się go boisz?!
- Po prostu nie lubię jak on za dużo myśli....
-Skarbie, on tylko udaję. Nie znam drugiego tak bezmyślnego
człowieka jak on. Zakładaj kurtkę, czekam w aucie. -Powiedział i wyszedł z
kuchni.
Gdy już wymknęłam się bez zauważenia i siedziałam razem z
Danielem w samochodzie zapytałam się:
-Nie uważasz ,że to głupio urwać się z imprezy zaręczynowej.
-Oni są tak zajęci sobą, że nie zauważą.
-Podwieziesz mnie do domu? -Zapytałam, gdy ruszył.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo jedziemy do mnie. - Odpowiedział i się wyszczerzył.
-Przecież muszę spędzać czas z moją dziewczyną lodówką, więc zabieram cię na
moją randkę z nią.
-A czyli mam randkę z lodówką.- Zaśmiałam się.
-I trochę ze mną.- Spojrzał się na mnie.- Powiedzmy, że za to
nie będziesz mi winna tej drugiej kawy.
-Ooo...Będę miała czyste konto. Wreszcie.- Zaśmiałam
się.
-Nie był bym tego taki pewny.- Puścił mi oczko i zatrzymał
się na pasach.
-Jak to?
-Jakby nie patrzeć to dzisiaj też Cię uratowałem przed
okropną nudą.
-Yyyy... Tak jakby to mnie też trochę
zmusiłeś.-Odpowiedziałam.
-Ale ja wiedziałem, że bardzo chcesz. Nie dziękuj. Pójdziemy
na jeszcze jedną kawę i wtedy mi podziękujesz.
-Jesteś niemożliwy.-Odpowiedziałam, a on zaparkował pod
blokiem.
Po kilku minutach byliśmy w mieszkaniu, rozebraliśmy się
trochę i pierwsze co zrobiliśmy to poszliśmy do kuchni.
-Dziś na naszej randce z lodówką zjadłbym spaghetti a ty?
Masz na coś ochotę.
-Spaghetti brzmi bosko.-Odpowiedziałam.
-To musisz mi pomóc.
-Spodziewałam się tego.
Gdy siedzieliśmy już z miskami pełnymi makaronu na jego
łóżku,a z wieży leciała cicho jakaś muzyka zaczęłam:
-Fajne te twoje randki z lodówką. Chyba zacznę je
praktykować. Wreszcie mama nie będzie narzekać, że mało jem.
-Twoi rodzice już wrócili do domu?
-Jutro wracają.
-Pewnie się cieszysz.
-Cóż...Nawet nie zauważyłam ,że ich nie było, bo są tak
pochłonięci pracą, więc....
-Jesteś okropna.
-Wiem.- Odpowiedziałam.
-Ale to w Tobie lubię i jeszcze jesz jak niemota wiesz? -Powiedział
i dotknął miejsca nad moimi wargami,a potem się przysunął i tak po prostu
zaczął całować.
W międzyczasie odłożył nasze miski i zaczął rozpinać moją bluzę..
-Daniel.-Starałam się coś powiedzieć, ale z obcym językiem w
buzi było to trudne.
-Yhym..
-W sumie jebać to...-Powiedziałam, gdy ten się ode mnie
trochę odsunął i spojrzał w oczy.
-I świetnie.-Uśmiechnął się, a potem pchnął mnie tak, że
leżałam na łóżku, a on przygniótł mnie swoim ciałem.
Obudziłam się i za oknem było już całkowicie ciemno.
Rozejrzałam się po ciemnym pokoju, w którym cicho grała muzyka i zobaczyłam, że
nie jestem u siebie w pokoju, a obok mnie śpi Daniel.
Cholera.
Nie schodząc z łóżka próbowałam poszukać swoich spodni i
telefonu, żeby zobaczyć, która godzina.
Gdy już miałam Iphone w ręku zobaczyłam jedną nową wiadomość
od Hilde.
"Wiem z kim wyszłaś i licz się z
konsekwencjami."
-Coś się stało?- Daniela najwidoczniej obudziły moje
bluzgi.
-Nie.- Powiedziałam odkładając telefon.
-To śpij skarbie. - Wtuliłam się w jego klatkę i próbowałam zasnąć,
ale ciągle miałam treść smsa przed oczami.
Każdy powinien mieć tak przejebane...
_____________________
Hejcia! Jestem i ja . Nawet dzień wcześniej. Nie bijcie za to u góry, ale na prawdę nie miałam dziś weny i zmuszałam się bardzo, żeby wgl coś napisać,żeby Was nie rozczarować,ale pewnie i tak to zrobiłam :P
_____________________
Hejcia! Jestem i ja . Nawet dzień wcześniej. Nie bijcie za to u góry, ale na prawdę nie miałam dziś weny i zmuszałam się bardzo, żeby wgl coś napisać,żeby Was nie rozczarować,ale pewnie i tak to zrobiłam :P
poniedziałek, 18 stycznia 2016
Rozdział 2
- Chciałbym mieć taką minę wychodząc ze
szkoły.
-Studiujesz?- Zapytałam siedząc w
samochodzie Forfanga.
-Nie no co ty.- Odpowiedział Daniel. -Ale
to nie zmienia faktu, że gdy kończyłem lekcje nie miałem zbyt ciekawego
wyrazu twarzy.
-Studia są inne. Dość odmienne.-
Odpowiedziałam.
-Róża? Czemu jesteś taka szczęśliwa?-
Zapytał podejrzliwie Forfang.
-A nie mogę?- Odpowiedziałam pytaniem na
pytanie.
-Możesz, ale przecież ty jesteś wieczną
pesymistką, dość aspołeczną w dodatku. Tryskać tak uśmiechem i być w dobrym
humorze to do Ciebie dosyć niepodobne.
-Nie masz już się czego czepiać?-
Zapytałam.
-Mam. Mogę czepiać się mnóstwa rzeczy, ale
tego nie robię, bo jestem Twoim kochanym kumplem z ulicy obok, przyjacielem
oraz kolegą ze szkolnej ławki z liceum.
-Ile tytułów sobie nadałeś.- Zaśmiał się
Daniel.
- I to jeszcze niezbyt słusznie.-
Powiedziałam.
-Niby jaki tytuł nie jest słuszny?- Zapytał.
-Domyśl się głupolu. - Pokazałam mu
język.
-Ja do Ciebie tak ładnie, że jesteś moją
przyjaciółką, a ty mnie od głupoli. Dzięki. Muszę z Tobą przeprowadzić poważną
rozmowę we dwoje. Wieczorem, bo chyba wiem jaki jest powód tego Twojego
uśmieszku i to mnie niepokoi.
-Wieczorem nie mogę. Umówiłam się.-
Odpowiedziałam.
- Kurwa wiedziałem. Niepokoi mnie fakt, że
chyba wiem z kim.
- Że co?- Zapytałam całkiem zaskoczona.
To nie czas, pora i miejsce, żeby o tym
mówił.
Zwłaszcza przy prawie obcym chłopaku.
-Te Wasze śmieszki przy wybieraniu
pierścionka. Umówiliście się?- Zapytał, a mnie zatkało, bo jakby tak mamy
spotkać się dziś na kawie, ale od razu po wybraniu tego cholernego pierścionka,
ale i nie bo przecież chodzi mu o wieczór. Wieczór spędzam z Hilde.
Cholera.
-Tak, rozgryzłeś nas.- Powiedział Daniel i
się do mnie uśmiechnął.
Jestem mu tak cholernie wdzięczna.
-Fajnie, ale w sumie i nie fajnie.
Obiecajcie, że nawet jak Wam nie wyjdzie to....
-Idziemy tylko na kawę.- Powiedziałam
wysiadając z samochodu na parkingu podziemnym.
-W sumie teraz to już dwie.-Szepnął mi.-
Ta następna to za uratowanie Ci dzisiaj tyłka i mam nadzieję, że wiesz co
robisz.
- Też mam taką nadzieję.- Odpowiedziałam.-
Dziękuję.
-Podziękujesz na tych dwóch kawach.-
Zaśmiał się i ruszył na przód w stronę Johanna.
Gdy znaleźliśmy się już u jubilera, a
Johann powiedział ekspedientce o jaki pierścionek mu chodzi, ta pokazała nam go
z bliska, zapytał się:
-Może być? Nie jestem pewien.
- Jak dla mnie jest ładniejszy niż na
stronie i wcale nie mówię tego, żeby jak najszybciej stąd wyjść.-Powiedział
Daniel.
-To prawda. Jest ładny.- Potwierdziłam.
-To biorę.- Wyszczerzył się.
-To całe wariactwo jest chore,ale on się
cieszy.- Przyglądał się mu Daniel.
-Cóż... Każdy pieprzy sobie życie na
własny sposób. On to zrobi mając 20 lat i biorąc ślub. Może szaleństwo to też
jakiś rodzaj szczęścia?
-Nie wybacz. Ja się nie dam do tego
przekonać.- Zaśmiał się ,a ja razem z nim.
-Może to i lepiej, bo sama nie wiem czy w
to wierzę.- Uśmiechnęłam się.
-Johann...Będziemy Ci jeszcze na coś
potrzebni?- Zapytał nagle Daniel.
-Nie idźcie już sobie na waszą randkę,
tylko pamiętajcie... Nie chcę, żeby dwójka moich przyjaciół w przyszłości
rzucała się sobie do gardła.
-Nie masz się o co martwić.- Mruknął
Daniel i wyszedł ze mną od jubilera.
-To kawa jak się umawialiśmy czy coś
innego?
-Dopasuję się do Ciebie.- Odpowiedziałam.
-Czyli kawa.- Uśmiechnął się.
Poszliśmy do kawiarni. Ja zamówiłam
zieloną herbatę, a Daniel jakąś kawę. Cały czas opowiadaliśmy sobie o dziwnych
rzeczach, śmiejąc się z nich dopóki nie dostaliśmy zamówienia.
-Mówił Ci już ktoś, że masz ładne oczy.-
Uśmiechnął się do mnie Daniel.- W sumie dziwne gdyby nikt Ci tego nie
powiedział.
A ja zastygłam w bezruchu, z filiżanką
przy ustach.
-Nikt mi jeszcze tego nie mówił.-
Uśmiechnęłam się odkładając na stolik naczynie z napojem.- Ty też masz całkiem,
całkiem. Muszę przyznać, że są wysoko na mojej liście.
-Wysoko? Nie najwyżej?- Powiedział
zaskoczony.
-No nie...Przykro mi.- Powiedziałam, a ten
się zaczął śmiać.
-Trudno. Powiedz mi przynajmniej jaki
szczęściarz jest przede mną.
- Mój...
-A tak twój były.-Nie dał mi skończyć.-
Kumam.
Tak mój były, albo i niezupełnie były?
Wczorajszy wieczór był dosyć dziwny. Cóż... W każdym razie spotykamy się
dzisiaj na kolacji. U niego.
-To z kim spotykasz się wieczorem jeśli
można wiedzieć?- Zapytał Daniel.
-Tak...Jasne, jasne. Ze starym kumplem. Wiesz
trochę się nie widzieliśmy i chcemy się spotkać, pogadać.- Okłamałam go.
-Rozumiem, a gdzie był?- Dopytywał się.
-Teoretycznie blisko, praktycznie w innej
galaktyce.-Powiedziałam.- A ty jak spędzasz wieczór?
-No wiesz ja i randka z moją dziewczyną
czyli lodówką.
-Ty coś w ogóle jesz?-Zapytałam.- Wybacz,
ale jak dla mnie jesteś wychudzony.
-Przestań. Wcale nie. Zresztą odezwała się
ta gruba.
-No wiesz...Mi nie pasuje bycie płaską
deską. Po prostu tak mam i moja mama też tak miała, powiedziała, że zmieniła
jej się figura jak urodziła pierwsze dziecko. No czyli wiesz jeszcze trochę
będę płaska. Nie będę się spieszyć jak nasz kolega.- Zapewniłam.
-Ja też.-Odpowiedział.
-Nie jesteś z tego rodzinnego typu?-
Zapytałam.
-Jestem. Mam trójkę rodzeństwa. Chciałbym
mieć kiedyś kobietę i później jeszcze dzieci, ale to dość odległe plany. Na
razie mam 3 dziewczyny i zajmuję się tylko nimi. Lodówkę i moje dwie narty.
-No ta lodówka to pewnie zwłaszcza Cię
pochłania.- Uśmiechnęłam się.
- Z drugą kawą wcale nie żartowałem. Muszę
mieć coś za Twoje krycie. Chociaż sam nie wiem przed czym.
-Dobra, rozumiem. To kiedy i gdzie?
-Zgadamy się na fejsie.
-Okej.- Odpowiedziałam.- Będę się już
zbierać. Muszę kupić jeszcze kilka rzeczy, a potem to już sam wiesz.
-Jasne, leć.- Odpowiedział.
-Do zobaczenia.- Pomachałam mu i wyszłam z
kawiarni.
Później wróciłam autobusem do domu,
starałam jakoś się ubrać. Wyglądać całkiem ładnie, ale jak stanęłam przed
lustrem i spojrzałam sobie prosto w oczy wiedziałam, że nic z tego nie będzie i
popełnię kolejny błąd.
Dwa razy do tego samego bagna się nie
wchodzi.
Ludzie się nie zmieniają.
Przecież to nie ma sensu i czy ludzie będą
o nas wiedzieć czy nie... Co to da?
Rzuciłam się na łóżko w samej bieliźnie i
wybrałam numer Hilde:
-Halo? Rose co się stało?
- Nie przyjdę.- Powiedziałam prosto z
mostu.
-Dlaczego? Stało się coś?
-Tom, bo ja nie chcę. Nie mogę. Nie
powinnam. Chcę iść własną drogą i kiedyś kogoś na niej spotkać. Mieliśmy szanse
nie wyszło nam.
-Bo nie traktowaliśmy tego poważnie.
-Nie Tom, ty nie traktowałeś tego
poważnie.
-Ale chcę zacząć, brakuje mi Ciebie.
-Jakoś sobie poradzisz. Nikt nie jest
niezastąpiony. Zresztą...Ja nie zniosłabym faktu gdyby historia zatoczyła koło.
-Ale nie zatoczy.
-Kiedy ja nie jestem przekonana.-
Powiedziałam.
-To przyjdź. Porozmawiamy.
-Nie, bo jak przyjdę to wiem jak to się
skończy. Tom nie chcę, żebyśmy mijali się bez słowa na ulicy, ale nie mogę też
z Tobą być. Chcę, ale nie mogę. Zachowujmy się jakby to między nami nigdy się
nie wydarzyło. Jakbyś był tylko kumplem mojego kumpla.
-Chyba za dużo ode mnie wymagasz Rose.- Odpowiedział
i zakończył rozmowę.
Każdy powinien mieć tak przejebane...
_________________
Hej witam Was w piękny poniedziałek.
Ale mam nadzieję,że Wam się podoba i zostawicie komentarz :*
To nie boli XD
Subskrybuj:
Posty (Atom)